środa, 26 lutego 2014

Rozdział 3

-Ane! Ane, zaczekaj!- krzyknęłam biegnąc w stronę przyjaciółki? Nie wiem nawet czy się zaprzyjaźniłyśmy. Jestem tu dopiero trzeci, no w sumie drugi dzień. Nie liczmy wczorajszego. Jestem drugi dzień i ona jako jedyna ze mną rozmawia.
Dobiegłam do dziewczyny, która lekko uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam jej gest.
-Hej- przytuliła mnie lekko- Czemu wczoraj Cię nie było?
-Źle się czułam. - odpowiedziałam szybko. Może aż za szybko.- Co teraz masz?-spytałam zmieniając temat.
Zaczęła grzebać w torbie, aż w końcu znalazła plan i przejrzała cały.
-Angielski- odpowiedziała chowając kartkę do zeszytu.
-Ja również- uśmiechnęłyśmy się i ruszyłyśmy pod klasę.
-Podobno dziś ma przyjść nowy uczeń.
-Skad wiesz?
-Och! Cala szkola o tym trabi! Mowia, ze jest bardzo tajemniczy i seksowny. Poza tym jest z naszego rocznika i kto wie, czy nie bede miala z nim jakiejs lekcji?-Ane trajkotala jak najeta, czesto chichoczac. Kiedy doszlysmy do klasy zobaczylam Harrego, ktory stal samotnie przy drzwiach klasy. Postanowilam podejsc do niego, ale przeszkodzil mi dzwonek. Weszlam do klasy tuz za nim i usiadlam obok niego w lawce.
Klasa zapelniala sie uczniami, a jako ostatni wszedl nauczyciel.
Kiedy pan Mercury pisal na tablicy temat do klasy wtargnal chlopak. Jeszcze go wczesniej nie widzialam. Podejrzewalam, ze to jest ten nowy. Nie mylilam sie.
-Ty jestes zapewne Damon Belsagic?-zapytal nauczyciel zwracajac sie w jego strone. Chlopak kiwnal glowa.
-Dobrze. Za Harrym jest wolne miejsce. Usiadz, prosze.
Po uslyszeniu tych slow zauwazalam, jak Harry spina sie. Damon obrocil sie w nasza strone. Zaczal przez chwile mierzyc nas wzrokiem. To bylo dosc niekomfortowe, bo byl naprawde przystojny.
Ruszyl w nasza strone i usiadl za nami.
Nigdy nie widzialam kogos takiego jak on. Mial czarne, blyszczace wlosy. Ciemne oczy, geste brwi, dlugie rzesy i opalona skore. Wyrazna linie szczeki i pelne malinowe usta. Ubrany byl w czarne rurki i tego samego koloru buty, t-shirt oraz skorzana kurtke. [...]
Wyszlam z lekcji hiszpanskiego i skierowalam się do stolowki. Wzielam swoje jedzenie i wzrokiem wyszukalam Ane albo choćby Harrego. Zobaczylam tego drugiego jak w samotności spozywal swoje jedzenie w kącie sali. Ruszylam w jego stronę. Niestety jakiś glupek musial się popisac i podlozyl mi nogę. Zapewne runelabym jak dluga, dając nieźle przedstawienie i powód do fali śmiechu, gdyby nie jedna osoba. Nowa osoba. Jednym ruchem reki zlapal mnie w pasie, nie pozwalając upaść. Kiedy w końcu stanelam prosto, spojrzalam mu prosto w oczy. Cóż taki zwyczaj zawsze patrzę prosto w oczy. Cicho podziekowalam zawstydzona nasza bliskoscia. Chlopak zasmial się lekko i obracając się na liście wyszedl z sali lekko kręcąc glowa na boki. Odwrocilam się i zobaczylam jak Harry z pogarda i... nienawiścią? patrzy na wychodzącego Damona. W ciągu kilku sekund znalazlam się obok aniola.
-Hej, co jest?- zapytalam widzac jak Harry nadal patrzy w drzwi, którymi chlopak wyszedl.
-Powinnas uważać na niego.-odparl zaszczycajac mnie w końcu swoim wzrokiem. Czekaj, co? Mam uważać na kogoś, kto uratowal mnie przed posmiewiskiem?
-Przeciec nic się nie stalo, a poza tym sam widziales, ze pomogl mi-spojrzalam na niego marszczac brwi. Nie rozumiem o co mu chodzi...
-Po prostu wydaje sie dziwny. Tak jakby emanowalo od niego zlo-wybuchlam śmiechem.
-Haha, ze co? Emanuje zlem? Z jakiego filmu to wytrzasnales? A poza tym jest tu pierwszy dzień i miales z nim tylko jedną lekcje-powiedzialam z rozbawieniem.
-Ugh... po prostu uważaj na niego okej?- powiedzial to calkiem powaznie.
-No okej-usmiechnelam się do niego.
To troszkę dziwne, ze mam uważać, na kogoś, kogo znam od niecalego dnia. Ale co jeżeli Harry wyczul, ze cos z nim jest nie tak? A co jeśli Damon jest jednym z diablow, a Harry nie może pozwolić sobie na zabicie go przy tak dużej liczbie osób? Co jeśli to wszystko co o myślę jest prawda?
-Moglbym dziś do ciebie wpaść? Obejrzelibysmy cos, he? Chyba, ze masz plany.- powiedzial wyrywając mnie z myśli.
-Jasne, ze tak. Poza tym ciocia musi wyjechać na kilka dni i będę się nudzić.- usmiechnelam sie lekko do niego. Oczywiście, ze nie mam zamiaru być sama w domu.
-W takim razie wpadnie po 19.
[...]
-Harry!- krzyknelam na chlopaka, który stoi wlasnie na balkonie mojego pokoju. Na drugim pietrze. Przylozylam rękę w miejsce serca, mając zamiar choć trochę uspokojenia go, chociaż wiem, ze i tak to nic nie da.
Znowu to zrobil! Znowu mnie wystraszyl. Lezalam na lóżku i sluchalam muzyki, odwrocilam się w stronę balkonu, a on tam byl. Dzięki, Styles, przez Ciebie przezylam kolejny zawal. W sumie, mam niezle serce, skoro przezylam ich trochę w swoim życiu.
Podeszlam do drzwi i otworzylam. Następnie, lekko trzepnelam go w glowe, za co zostalam przewieszona przez plecy bruneta. Nawet nie probowalam sie szarpać. On i tak zrobi, co zechce.
-Dziwnie, tak wisieć do gory nogami- zasmialam się.
-Widzisz? Gdyby nie ja nie dostrzeglabys tego. -smial się razem ze mną.
Zeszlismy do salonu i pozwoliam polozyc sie na kanapie. Wybralismy film i zaczęliśmy go oglądać. Jakos w polowie uslyszalam dzwonek do drzwi. Niechetnie wstalam z kanapy i ruszylam za dźwiękiem. Otworzylam drzwi i myślalam, ze mam zwidy. Tak, to chyba przez zmęczenie. Przede mną stoi ON. W takim samym czarnym ubraniu jak w szkole ale jest cos nowego. Cos, co zaciekawiloby każdego. Skrzydla. Ale nie takie jak ma Harry. Czarne skrzydla. Polyskuja w świetle ksiezyca, przez co widać na nich malutenkie tecze.
-Hello brother- powiedzial do mojego towarzysza, który stal za mną.
Jaki brat?!...


__________________________________________________________________
Och, wreszcie napisalam. Przepraszam, za brak polskich znaków, ale pisze na telefonie/tablecie i na jednym jest slownik, a na drugim nie.
Po 20 dniach dalam rade.
Zmienilam bohaterów tzn, są gify i cytaty, wiec zapraszam  do zobaczenia.
Co sadzicie o rozdziale? Podoba się zwiastun?

czwartek, 6 lutego 2014

Zwiastun

Hej, hej! Więc tak: MAMY ZWIASTUN!!!
Jeeej :D. Wykonała go Curleey z tego o to bloga wicked-fanfiction,blogspot.com
Jestem jej baaaardzo wdzięczna za wykonanie naprawdę świetnej roboty. Strasznie mi się podoba i przerosła wszelkie moje oczekiwania. Dziękuję bardzo za niego :*

                                 ( Zwiastun znajduje się również w zakładce/stronie ''zwiastun'' )

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 2

Nie poszłam dziś do szkoły. Nie po tym co się stało wczoraj wieczorem. Musiałam wszystko dokładnie przemyśleć. Ciotce powiedziałam, że źle się czuję. Jak to możliwe, że Harry jest aniołem? Stróżem? I to w dodatku moim? Czy to w ogóle jest możliwe? Oczywiście jestem osobą wierzącą ale czy anioły mogą zabijać? Mogą ranić tak jak ludzie? I czy mogą chodzić do szkoły? Chodzą do kościoła? Ugh! Tyle pytań a zero odpowiedzi!
Leżałam na łóżku z zamkniętymi oczyma, ciężko oddychając. Zastanawiałam się o co w tym wszystkim chodzi, kiedy usłyszałam szept tuż przy moim uchu:
-Czemu nie było cię dziś w szkole?- momentalnie otworzyłam oczy słysząc zachrypnięty głos przy mnie.
-Co ty tu robisz?- jak? jak on się tu dostał?
-Nadal nie wiem czemu cię nie było- zmarszczył brwi.
-A jak myślisz? Musiałam wszystko przemyśleć. Mam nadzieję, że wszystko mi wytłumaczysz-odpowiedziałam. Liczyłam, że dowiem się czegoś więcej.
-Dobrze. Więc podejdź- chłopak podał mi swoją dłoń. Chwyciłam ją niepewnie i podeszłam powoli. Harry przytulił mnie do siebie. Już miałam go odepchnąć, kiedy zauważyłam, że z jego pleców wyrastają wielkie skrzydła, które od zewnątrz mieniły się kolorami tęczy. Skrzydła oplotły mnie w podobny sposób jak ręce anioła.
-Nie wyrywaj się przez chwilę- szepnął do ucha. Zamknęłam oczy i zaciągnęłam się zapachem chłopaka. ''Z skądś znam te perfumy''- pomyślałam i nagle przypomniał mi się mój były przyjaciel z Paryża. No tak, były ponieważ zginął jakiś rok temu. Znaliśmy się od małego. Zawsze mnie pocieszał. Nawet próbowaliśmy być ze sobą, jednak ostatecznie zostaliśmy przyjaciółmi. Tak bardzo za nim tęsknię. ''Brakuje mi ciebie Andy''- pomyślałam przypominając sobie jak wyglądał przed śmiercią. Okrutną śmiercią. Został zamordowany przez jakiegoś pijanego gościa na zwykłej imprezie. Ale nie znaleziono jego ciała.  Nadal nie mogę się pogodzić z tym, że go przy mnie nie ma.
Kiedy otworzyłam oczy byłam w jakimś starym, zniszczonym kościele. Dach był podziurawiony, przez co do środka wpadało światło słoneczne. Na ścianach były lekko podniszczone malunki, jednak dało się rozróżnić co na nich było- aniołowie. Na podłodze było może z pięć niezniszczonych ławek. Prezbiterium* było podniszczone. Ołtarz** ledwo stał. Rozejrzałam się za Harrym. Stał przy pierwszym fresku*** od wejścia. Podeszłam do niego.
-Jak już wiesz, jestem twoim stróżem- odwrócił głowę w moją stronę, kiedy ustałam obok niego i oglądałam obraz.
-Myślałam, że nie widać aniołów- opowiedziałam nie odwracając wzroku od ściany, na której było namalowane stworzenie świata.
-Czasami Bóg daje nam możliwość ukazania się, jeżeli w ten sposób mamy pomóc ludziom, których chronimy.
-Od jak dawna mnie chronisz?- zapytałam odwracając się w jego stronę.
-Od zawsze. Nie zawsze jednak byłem widoczny. Czasami przybierałam postać innych ludzi, aby móc cię chronić. Teraz poznałaś mnie jednak, dzięki temu, że dzień w dzień modlisz się. To automatycznie pozwoliło mi ukazać się Tobie- wszystko to mówił patrząc mi prosto w oczy. Zieleń jego oczy była niesamowita. Tak, to jest anioł. ''Cholernie przystojny anioł''- pomyślałam, jednak po chwili przybiłam sobie facepalm'a w myślach. ''To anioł, wysłannik Boga, idiotko''- skarciłam się w myślach.
-Czy teraz jesteś w ''swoim'' ciele?- zapytałam kreśląc w powietrzu znak cudzysłowia.
-Haha, można tak powiedzieć- odpowiedział śmiejąc się.
-Czy to możliwe, że anioły zabijają?- powiedziałam a anioł spoważniał na chwilę.
-Upadłe anioły przechodzą próbę, aby mieć wyższą rangę. Ten cały Pete był diabłem. Jego koledzy byli zwykłymi ludźmi, jednak nic nie wiedząc zeszli na złą drogę tak jak oni. Moim zadaniem było zlikwidować go- spojrzał na mnie każąc przejść do następnego fresku.-Oprócz tego, że jestem twoim stróżem, zajmuję się likwidowaniem diabłów.
-Ale jak to możliwe, że zabiłeś go zwykłym pistoletem?-zapytałam marszcząc brwi. Nie rozumiałam o co tu chodzi. Przecież, to nie był człowiek.
-W naboju była zawarta ''modlitwa'' likwidująca diabły mniejszego stopnia- widząc moje zdezorientowanie dokończył- To na prawdę ciężko wytłumaczyć.
-A czy chodzisz do kościoła?- zapytałam stojąc blisko ołtarza.
-Nie. Kościoły są dla ludzi. Codziennie ''chodzę'' do Nieba. Zanoszę Bogu twoje modlitwy- odpowiedział kierując się do wyjścia. Szybko dogoniłam chłopaka, o ile mogę tak o nim mówić.
-Dlaczego chodzisz do szkoły?- to było serio dziwne. Anioł, który żył dużo wcześniej od powstania Ziemi chodzi do szkoły.
-Aby być bliżej ciebie.
-Nie mógłbyś być nie widoczny? A poza tym, podobno jesteś w tej szkole od dawna, więc jakim cudem chodziłeś do szkoły i chroniłeś mnie w Paryżu?- między nami zapadła cisza przerywana jedynie przez szum drzew na zewnątrz, który słychać było przez otwory w dachu.
-Jestem Andy- powiedział po tej długiej chwili ciszy. Moje serce przyśpieszyło tempa. Kolana ugięły się pode mną. Po policzku spłynęła pojedyncza łza. Andy... mój Andy żyje.
Podbiegłam do anioła i przytuliłam się. Nie ważne było to, że to jest anioł. Zobaczyłam w nim mojego przyjaciela. Rozpłakałam się na dobre, kiedy usłyszałam znany mi bardzo dobrze tekst ''Cssii... będzie dobrze mała''. Anioł przytulił mnie i oplótł swoimi skrzydłami. Po sekundzie byłam w swoim pokoju.
Usiadłam na łóżku, a Harry... już nawet nie wiedziałam, czy mam mówić do niego Harry czy Andy... Harry usiadł obok mnie. Nie wytrzymałam i znowu się rozpłakałam. Harreh znów przytulił mnie a ja z każdą falą rozpaczy mocniej zacieśniałam ręce na jego koszulce. Czułam się tak okropnie oszukana. Myślałam, że mój przyjaciel nie żyje, a tu okazuje się, że nie dość, iż żyje, to jeszcze jest moim aniołem stróżem.
Jeszcze przez jakąś chwilę uspokajałam się dzięki Harremu, który jeździł swoją ręką wzdłuż mojego kręgosłupa. Po chwili odsunęłam się od niego ścierając rękawem bluzy zaschnięte łzy. Uśmiechnęłam się do niego blado co odwzajemnił.
-Mam sobie iść?- spytał cicho.
-Nie, zostań proszę.- powiedziałam szeptem. Położyłam się na łóżku, a ''chłopak'' obok mnie.
Poczułam się jak za dawnych lat w Paryżu razem z Andym. Wtuliłam się w niego i splotłam nasze palce. Wiele osób uważało, że zachowujemy się jak para, a my po prostu byliśmy dla siebie jak brat i siostra. Te splecione palce to był nasz znak charakterystyczny. Kiedy miałam te gorsze dni Andy zasypiał ze mną i splatał nasze palce. Tak bardzo za nim tęskniłam. Wtuliłam się jeszcze bardziej w Harrego i po woli zasnęłam co chwilę ściskając jednak nasze splecione palce.


______________________________________________
Uff! Udało się :D Troszkę pokręciłam fabułę, ale co tam :)
Jest sprawa! Otóż mam problem z dodawaniem komentarzy z tego konta, więc jeżeli mielibyście jakieś pytania prosiłabym o zadawanie ich na ASK
*prezbiterium- miejsce, gdzie jest odprawiana msza święta
**ołtarz- stół na środku prezbiterium, przy którym przygotowywana jest Komunia
***fresk- malowidło ścienne malowane na mokrym tynku (jest trwalsze takie malowidło)



sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 1

Reszta lekcji minęła dosyć szybko i tylko 2 razy spotkałam się z Harrym. Patrzył się na mnie wzrokiem, od którego wykręcało mi żołądek? Dlaczego? Czy ze mną jest coś nie tak?
Wróciłam do domu na pieszo, w końcu jest słonecznie. Otworzyłam drzwi wejściowe.
-Już jestem ciociu!- krzyknęłam zdejmując buty.
-Chodź do kuchni, masz gościa- odkrzyknęła
Gościa? Jakiego znowu gościa? Przecież nikomu jeszcze nie mówiłam, gdzie mieszkam. Jedynie An. Wzruszyłam ramionami i skierowałam się do kuchni.
-Cześć A..- co on tu robił? Cofnęłam się kilka kroków o mało nie wpadając na niego.
-Cześć Kate- uśmiechnął się, przez co na jego policzkach ukazały się dołeczki.
-To ja pójdę do salonu- powiedziała ciocia biorąc swój kubek z herbatą i wychodząc z pomieszczenia.
-Co ty tu robisz?!- krzyknęłam szepcząc. Nie mam zamiary, żeby ciocia to słyszała.
-Przyszedłem do ciebie- znowu ten uśmiech. Ugh!
-Ale ja ciebie tu nie chcę. Wyjdź!
-Dlaczego się tu przeprowadziłaś?- zmienił temat?! Cudownie!
-Chyba nie wyraziłam się jasno.
-Dlaczego.się.tu.przeprowadziłaś!-prawie krzyknął przygwożdżając mnie do ściany. Jego oczy były całkiem czarne. Chyba go wkurzyłam, ale za to sama uspokoiłam się. Może nie powinnam tak na niego naskakiwać?
-Przenieśli tu moją ciocię do pracy-odpowiedziałam szybko
-A ty nie mogłaś zostać w Paryżu?
-Nie chciałam znowu zostać sama- odparłam. To była prawda. Nie miałam zamiaru znów być sama wśród tylu otaczających mnie ludzi.
-Wiesz, że L.A. to nie jest bezpieczne miasto?-spojrzał mi prosto w oczy, jego tęczówki wróciły do swojego poprzedniego szmaragdowego koloru. Odszedł kilka kroków przez co odetchnęłam głęboko.
-Zdaję sobie z tego sprawę. Zresztą w żadnym mieście nie jest bezpiecznie- odpowiedziałam po chwili namysłu.
-Nie bez powodu nazywają to miasto miastem aniołów, kotku- uśmiechnął się lekko.- Ale dziś nigdzie nie wychodź, okej?- w jego oczach zauważyłam troskę? Zmartwienie?
-Emm... okej- odpowiedziałam niepewnie. Harry tylko spojrzał na mnie po czym wyszedł z domu.
Zdezorientowana ruszyłam do pokoju położyłam się spać.
                                                                          *
Kiedy się obudziłam była 19.30. Wyszłam na balkon. Uderzył we mnie lekki podmuch ciepłego wiatru. Postanowiłam się przejść kawałek. Ubrałam spodnie dresowe i cienką bluzę. Wyszłam z domu i szłam chodnikiem. Następnie skręciłam w lewo. Jakaś ciemniejsza uliczka. Ruszyłam przed siebie. Po chwili przy jakimś murze zobaczyłam dwóch typków. Obaj mieli kaptury na głowie i cały czas przyglądali mi się. Chciałam zawrócić, ale za mną pojawiło się również dwóch gości, ubrani tak samo jak ci z przodu. ''No to jesteś w dupie Kate''- pomyślałam. Postanowiłam jednak iść dalej. Nie mogłam okazać strachu, pomimo, że cała trzęsłam się.
-Co taka piękna dama tu robi?- wybełkotał jeden z nich na co reszta zareagowała dzikim śmiechem. Chociaż oni mieli zabawę. Nie odpowiedziałam, nie zatrzymywałam się. Szłam dalej.
Nagle jeden z nich podszedł do mnie i przygwoździł do muru. Za nim szła pozostała trójka.
-Nie odpowiedziałaś mi- krzyknął mi w twarz wyraźnie zdenerwowany. Było czuć od niego alkoholem i Bóg Jeden wie czym jeszcze. Zaczęłam się szarpać, ale to nie miało nawet sensu. Gościu nawet się nie ruszył. przejechał palcem po moim policzku, a kiedy ''dotarł'' do warg ugryzłam go mocno. Po chwili poczułam mocne uderzenie na policzku i rozlewający się na nim ból oraz ciepło.
-Nie grzeczna dziewczynka- powiedział jeżdżąc ręką po wewnętrznej stronie ud. Bałam się jak cholera. Zaczęłam się modlić.
-Pomocy!- krzyczałam ile miałam sił w płucach. On jednak zakrył mi usta swoją obleśną ręką i zaśmiał się jak pozostała reszta. Zaczęłam płakać, kiedy włożył swoją rękę do moich spodni i dotykał nią miejsca intymnego. Nagle usłyszałam huk. Jeden z tych typków przewrócił się i zaczął zwijać z bólu. Potem stało się to samo z dwoma pozostałymi, którzy przyglądali się. Poczułam mocny uchwyt na nadgarstku i zostałam pociągnięta w stronę wybawiciela. Schowałam się za niego. Chłopak zdjął kaptur z głowy. Nie wierzyłam. To był on...
-Znowu się spotykamy Styles- zaśmiał się facet, który był bliski zgwałcenia mnie.
-Och, zamknij się Pete. To ostatni- raz i wtedy usłyszałam huk po raz ostatni. Pete upadł na ziemię. Nie był postrzelony jak jego kumple. On nie żył.
-Wszystko okej?- Harry odwrócił się do mnie patrząc mi w oczy i łapiąc za nadgarstki.
Pokręciłam głową przecząco. Po raz kolejny rozpłakałam się. Chłopak przytulił mnie. Zamknęłam oczy.
-Cssii... wszystko będzie dobrze- mówił gładząc mnie po włosach i kręgosłupie. Odsunęłam się od niego i... zaraz, przecież jeszcze sekundę temu byłam na tej obskurnej ulicy a teraz jestem w swoim pokoju.
Chłopak zaśmiał się cicho. Starł łzę z mojego policzka patrząc mi prosto w oczy.
-Kim ty jesteś?- zapytałam cicho.
-Jestem twoim stróżem- odpowiedział całując mnie w czoło. Zamknęłam oczy. Kiedy znów je otworzyłam, jego już nie było...

___________________________________________________________
Jest już 1 rozdział :D Zmieniłam trochę wygląd bloga. Jest on tylko na chwilę. Będę musiała złożyć zamówienie i wtedy będzie ten właściwy.
Czytasz=komentujesz
To naprawdę motywuje :)

niedziela, 19 stycznia 2014

Prolog.

                                                       
                                                                 Nowe miasto                                    

                                                                 Nowy dzień

                                                                 Nowa szkoła

                                                                 Nowi znajomi

                                                                 Nowa ja

                                                                 I on.....

-Katie!- przebudziłam się słysząc wołanie mojego imienia. Przetarłam oczy i ujrzałam nad sobą moją ciotkę Jennifer.
Nie mam rodziców. Zostałam adoptowana przez Jennifer w wieku 6 lat i od tamtej mówię na nią ciocia.
-W kuchni jest śniadanie, przebieraj się- powiedziała i wyszła z pokoju. Wstałam do pozycji siedzącej i rozejrzałam po pokoju. No tak... dziś jest pierwszy dzień w nowej szkole i w mieście. Przeprowadziłam się z Paryża do Los Angeles. Ciocię przeniesiono tu do pracy, gdzie jest jej francuski ''oddział''.
Wstałam z łóżka i weszłam do własnej łazienki. Ubrałam się w bieliznę i rozpoczęłam mycie twarzy.
Umalowałam się lekko. W L.A jest na tyle ciepło, że wystarczy sam podkład BB z filtrem. Związałam włosy w koka. Ubrałam się w krótkie jeansowe spodenki i do tego luźną biała bokserkę z napisami.
Do plecaka włożyłam podręczniki. Wychodząc z pokoju wzięłam do rąk okulary przeciw słoneczne i czarne Vansy.
Zeszłam do kuchni i zjadłam śniadanie.
Dziś było naprawdę ciepło, więc przeszłam się do szkoły na piechotę. Po 10 minutach spaceru doszłam do murów szkoły. Mocniej ścisnęłam w ręku szelkę od plecaka i stojąc przed wejściem do szkoły wzięłam głęboki wdech. Weszłam. Wszystkie spojrzenia zwrócone były ku mnie. Przechodząc korytarzem w stronę swojej szafki słyszałam szepty typu ''Ej to ta nowa'' ''Podobno jest z Europy'' ''To serio ta z Francji?''
Zatrzymałam się przy swojej szafce, otworzyłam ją i włożyłam książki. Wzięłam plan lekcji i ruszyłam w stronę klasy gdzie miał być język angielski [...]
-Kate, usiądź z...- nauczyciel zastanawiał się z kim mnie usadzić. Błagam z dziewczyną, dziewczyną! - usiądziesz z Harrym. Może w końcu poprawi swoje oceny.- a to zgred! Mam siedzieć z chłopakiem? I dlaczego większość dziewczyn patrzyła na mnie ze współczuciem, żalem?
Idąc do jego ławki Ana, którą poznałam przed klasą podała mi dyskretnie karteczkę. Nie wierzyłam w to co było na niej napisane ''Uważaj na niego. Jest niebezpieczny''
Moje serce zabiło szybciej. To jakiś żart? Niestety kiedy na nią spojrzałam, miała poważną minę.
Usiadłam obok Harrego i zaczęłam notować co nauczyciel pisał na tablicy. Nagle poczułam ciepły oddech na szyi i chłopak szepnął mi do ucha ''Więc jesteś nowa?'' Trochę się wystraszyłam po tym liściku. Kiwnęłam głową na tak. ''Już wiesz, że jestem niebezpieczny prawda?'' Nie spodziewałam się tego po nim. Z skąd on to wiedział? Spojrzałam mu w oczy i szepnęłam prawie do siebie ''Z skąd wiesz?''. Zaśmiał się cicho i szepnął ''Ja wszystko wiem''.
Przez resztę lekcji już nic nie mówił, tylko patrzył się na mnie przez co wytrącał mnie ze skupienia.
Kiedy zadzwonił dzwonek wyszłam z klasy i czekałam na Anę. Kiedy wyszła złapałam ją za nadgarstek i szepnęłam:
-O co chodzi z tym Harrym? -dziewczyna rozejrzała się wokoło
-On jest inny. Przy nim dzieją się dziwne rzeczy jakby...jakby był jakimś medium-roześmiałam się głośno, ale kiedy spojrzałam na dziewczynę miała znów ten poważny wyraz twarzy. On chyba naprawdę mógł być niebezpieczny....


__________________________________
Hej! Więc jest prolog :) Czy znalazłby się ktoś miły do zrobienia zwiastuna? TT- @marta_plyss