sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 1

Reszta lekcji minęła dosyć szybko i tylko 2 razy spotkałam się z Harrym. Patrzył się na mnie wzrokiem, od którego wykręcało mi żołądek? Dlaczego? Czy ze mną jest coś nie tak?
Wróciłam do domu na pieszo, w końcu jest słonecznie. Otworzyłam drzwi wejściowe.
-Już jestem ciociu!- krzyknęłam zdejmując buty.
-Chodź do kuchni, masz gościa- odkrzyknęła
Gościa? Jakiego znowu gościa? Przecież nikomu jeszcze nie mówiłam, gdzie mieszkam. Jedynie An. Wzruszyłam ramionami i skierowałam się do kuchni.
-Cześć A..- co on tu robił? Cofnęłam się kilka kroków o mało nie wpadając na niego.
-Cześć Kate- uśmiechnął się, przez co na jego policzkach ukazały się dołeczki.
-To ja pójdę do salonu- powiedziała ciocia biorąc swój kubek z herbatą i wychodząc z pomieszczenia.
-Co ty tu robisz?!- krzyknęłam szepcząc. Nie mam zamiary, żeby ciocia to słyszała.
-Przyszedłem do ciebie- znowu ten uśmiech. Ugh!
-Ale ja ciebie tu nie chcę. Wyjdź!
-Dlaczego się tu przeprowadziłaś?- zmienił temat?! Cudownie!
-Chyba nie wyraziłam się jasno.
-Dlaczego.się.tu.przeprowadziłaś!-prawie krzyknął przygwożdżając mnie do ściany. Jego oczy były całkiem czarne. Chyba go wkurzyłam, ale za to sama uspokoiłam się. Może nie powinnam tak na niego naskakiwać?
-Przenieśli tu moją ciocię do pracy-odpowiedziałam szybko
-A ty nie mogłaś zostać w Paryżu?
-Nie chciałam znowu zostać sama- odparłam. To była prawda. Nie miałam zamiaru znów być sama wśród tylu otaczających mnie ludzi.
-Wiesz, że L.A. to nie jest bezpieczne miasto?-spojrzał mi prosto w oczy, jego tęczówki wróciły do swojego poprzedniego szmaragdowego koloru. Odszedł kilka kroków przez co odetchnęłam głęboko.
-Zdaję sobie z tego sprawę. Zresztą w żadnym mieście nie jest bezpiecznie- odpowiedziałam po chwili namysłu.
-Nie bez powodu nazywają to miasto miastem aniołów, kotku- uśmiechnął się lekko.- Ale dziś nigdzie nie wychodź, okej?- w jego oczach zauważyłam troskę? Zmartwienie?
-Emm... okej- odpowiedziałam niepewnie. Harry tylko spojrzał na mnie po czym wyszedł z domu.
Zdezorientowana ruszyłam do pokoju położyłam się spać.
                                                                          *
Kiedy się obudziłam była 19.30. Wyszłam na balkon. Uderzył we mnie lekki podmuch ciepłego wiatru. Postanowiłam się przejść kawałek. Ubrałam spodnie dresowe i cienką bluzę. Wyszłam z domu i szłam chodnikiem. Następnie skręciłam w lewo. Jakaś ciemniejsza uliczka. Ruszyłam przed siebie. Po chwili przy jakimś murze zobaczyłam dwóch typków. Obaj mieli kaptury na głowie i cały czas przyglądali mi się. Chciałam zawrócić, ale za mną pojawiło się również dwóch gości, ubrani tak samo jak ci z przodu. ''No to jesteś w dupie Kate''- pomyślałam. Postanowiłam jednak iść dalej. Nie mogłam okazać strachu, pomimo, że cała trzęsłam się.
-Co taka piękna dama tu robi?- wybełkotał jeden z nich na co reszta zareagowała dzikim śmiechem. Chociaż oni mieli zabawę. Nie odpowiedziałam, nie zatrzymywałam się. Szłam dalej.
Nagle jeden z nich podszedł do mnie i przygwoździł do muru. Za nim szła pozostała trójka.
-Nie odpowiedziałaś mi- krzyknął mi w twarz wyraźnie zdenerwowany. Było czuć od niego alkoholem i Bóg Jeden wie czym jeszcze. Zaczęłam się szarpać, ale to nie miało nawet sensu. Gościu nawet się nie ruszył. przejechał palcem po moim policzku, a kiedy ''dotarł'' do warg ugryzłam go mocno. Po chwili poczułam mocne uderzenie na policzku i rozlewający się na nim ból oraz ciepło.
-Nie grzeczna dziewczynka- powiedział jeżdżąc ręką po wewnętrznej stronie ud. Bałam się jak cholera. Zaczęłam się modlić.
-Pomocy!- krzyczałam ile miałam sił w płucach. On jednak zakrył mi usta swoją obleśną ręką i zaśmiał się jak pozostała reszta. Zaczęłam płakać, kiedy włożył swoją rękę do moich spodni i dotykał nią miejsca intymnego. Nagle usłyszałam huk. Jeden z tych typków przewrócił się i zaczął zwijać z bólu. Potem stało się to samo z dwoma pozostałymi, którzy przyglądali się. Poczułam mocny uchwyt na nadgarstku i zostałam pociągnięta w stronę wybawiciela. Schowałam się za niego. Chłopak zdjął kaptur z głowy. Nie wierzyłam. To był on...
-Znowu się spotykamy Styles- zaśmiał się facet, który był bliski zgwałcenia mnie.
-Och, zamknij się Pete. To ostatni- raz i wtedy usłyszałam huk po raz ostatni. Pete upadł na ziemię. Nie był postrzelony jak jego kumple. On nie żył.
-Wszystko okej?- Harry odwrócił się do mnie patrząc mi w oczy i łapiąc za nadgarstki.
Pokręciłam głową przecząco. Po raz kolejny rozpłakałam się. Chłopak przytulił mnie. Zamknęłam oczy.
-Cssii... wszystko będzie dobrze- mówił gładząc mnie po włosach i kręgosłupie. Odsunęłam się od niego i... zaraz, przecież jeszcze sekundę temu byłam na tej obskurnej ulicy a teraz jestem w swoim pokoju.
Chłopak zaśmiał się cicho. Starł łzę z mojego policzka patrząc mi prosto w oczy.
-Kim ty jesteś?- zapytałam cicho.
-Jestem twoim stróżem- odpowiedział całując mnie w czoło. Zamknęłam oczy. Kiedy znów je otworzyłam, jego już nie było...

___________________________________________________________
Jest już 1 rozdział :D Zmieniłam trochę wygląd bloga. Jest on tylko na chwilę. Będę musiała złożyć zamówienie i wtedy będzie ten właściwy.
Czytasz=komentujesz
To naprawdę motywuje :)

2 komentarze:

  1. Genialny *_*
    Fabuła jest jeszcze lepsza niż myślałam! Jestem fanką sagi "Szeptem" wiec blog podoba mi sie jeszcze bardziej! :D

    Harry jest aniołem lalalalalala ♡
    Trzymajcir mnie, sny mi sie spelniaja :3

    Czekam na next :)
    @AnnColorful

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja nie czaje.........on ją przeraził w domu a potem jej mowi ze jest jej stróżem...? to po co ja straszył???

    OdpowiedzUsuń